Site icon Blog filozoficzny

O wielu światach

Wyobraźmy sobie, że żyjemy w czasach, kiedy ludzie nie wiedzieli o innych układach planetarnych. Załóżmy, że ktoś wyliczył masę Słońca oraz odległość Słońca od naszej planety. Zostałby zaskoczony – okazałoby się, że masa Słońca jest w zakresie wąskiego przedziału, który pozwala na istnienie życia na Ziemi. Jeżeli masa byłaby większa – byłoby za ciepło, jeżeli mniejsza – zbyt zimno, aby życie mogło się na naszej planecie rozwinąć.

Na podstawie tej zaskakującej obserwacji ówcześni uczeni mogliby dojść do trzech różnych wniosków. Pierwszy – że, to tylko przypadek. „Istnieje jeden układ planetarny i akurat tak się składa, że pozwala on na zaistnienie życia. To po prostu szczęśliwy przypadek” – twierdziłby zwolennik tego rozwiązania. Drugi – że, jest to przejaw boskiej interwencji i argumentowałby to w następujący sposób: „Kiedy Bóg stworzył Układ Słoneczny zadbał o to, aby Słońce było odpowiedniej wielkości, tak aby ludzie mogli żyć na Ziemi i go wielbić”. Trzeci – że układ planetarny w którym żyjemy najprawdopodobniej jest tylko jednym z ogromnej ich liczby, ale reszty z nich po prostu jeszcze nie zaobserwowaliśmy. „Jeżeli przyjąć wystarczająco dużą ilość możliwych układów planetarnych, to bardzo prawdopodobne jest, że w jednym z nich wystąpi akurat taka kombinacja jaką my obserwujemy w naszym Układzie Słonecznym. Nasze istnienie z kolei zależy od tej kombinacji, także nie jesteśmy w stanie zaobserwować od wewnątrz kombinacji, która nie pozwala na nasze istnienie” – tak wnioskowałby zwolennik tego rozwiązania i miałby rację.

Uważam, że analogicznie sprawa ma się z dostrojeniem Wszechświata do naszego istnienia. Jeżeli popatrzyć na stałe fizyczne to wiele z nich mieści się dokładnie w zakresie wymaganym do tego, aby życie – a wraz z nim gatunek homo sapiens – mogło zaistnieć. Wystarczyłoby, aby jedna z nich wypadła z zakresu i byłoby to niemożliwe. Potencjalnych powodów jest wiele np. jeżeli siła elektromagnetyczna  została osłabiona o zaledwie 4% to Słońce błyskawicznie by eksplodowało, jeżeli zostałaby znacząco wzmocniona to niektóre atomy m.in. węgiel oraz tlen radioaktywnie rozpadłyby się; jeżeli siła słabego oddziaływania nuklearnego byłaby znacząco słabsza to nie byłoby we Wszechświecie wodoru, ponieważ zostałby zamieniony w hel zaraz po Wielkim Wybuchu; jeżeli słabe oddziaływanie jądrowe byłoby znacząco słabsze lub silniejsze to podczas wybuchu supernowy, neutrina nie byłyby w stanie odrzucić zewnętrznych warstw gwiazdy, a wówczas byłoby bardzo mało prawdopodobne aby ciężkie pierwiastki konieczne do podtrzymania życia m.in. żelazo mogły się wydostać i znaleźć na planetach m.in. Ziemi1. I w tym przypadku można wyróżnić trzy rozwiązania:

  1. Kompletny przypadek – istnieje tylko jeden Wszechświat i tak się szczęśliwie stało, że wszystkie prawa wraz ze stałymi fizycznymi akurat umożliwiają zaistnienie życia.
  2. Boska interwencja – istnieje tylko jeden Wszechświat i Bóg zadbał, aby mogło w nim pojawić się życie. Dostrojenie jest zatem jego dziełem.
  3. Wiele światów – istnieje ogromna liczba Wszechświatów podobnych do naszego, których stałe różnie się od siebie. Pojawić i zadać to pytanie mogliśmy oczywiście tylko w dostrojonym do naszego istnienia Wszechświecie, co tłumaczy fakt, że obserwujemy dokładnie taki Wszechświat a nie inny.

Z tych trzech opcji oczywistym wyborem jest opcja trzecia. Pierwsza świadczy o braku wyobraźni, druga – dużo bardziej sensowna w moim odczuciu – o jej nadmiarze a poza tym prowadzi do kolejnych, jeszcze trudniejszych pytań: skąd wziął się ten Bóg-matematyk? skąd miał czas, aby zaprojektować Wszechświat? jaki miał w tym cel? Dopiero trzecie rozwiązanie tłumaczy rzecz zadowalająco, a co więcej stanowi pośredni dowód na istnienie wielu światów.

Poza tym historia jest po stronie trzeciego rozwiązania – na początku ludzie myśleli, że istnieje jedna planeta i to my ją zamieszkujemy. Okazało się, że istnieje wiele. Potem myśleli, że Układ Słoneczny jest tym jedynym – okazało się, że każda gwiazda na niebie to kolejny układ planetarny. Dalej – ludzie uważali, że galaktyka, w której żyjemy jest jedyna i również okazało się to być nieprawdą. Zgodnie z tym łańcuchem pomyłek, ci którzy obecnie myślą, że wiele wszechświatów to tylko przejaw nadmiaru wyobraźni – najprawdopodobniej również się mylą.

  1. M. Tegmark, Our mathematical universe, s. 141 ↩︎
Exit mobile version