Dlaczego istnieje coś, raczej niż nic?
Przyczynowość, natura Boga i absurdalność ostatecznego pytania
Gdy pytamy: „Dlaczego X istnieje lub zachodzi?”, zasadniczo pytamy o przyczynę stojącą za skutkiem X. Takie pytanie ma sens tylko w rzeczywistości, w której obowiązuje przyczynowość — innymi słowy, w świecie opartym na łańcuchu przyczyn i skutków. Rzeczywistość fizyczna spełnia ten warunek. Jednak jeśli wyjdziemy poza nią, musimy uwzględnić, że przyczynowość może tam nie obowiązywać — i najpewniej nie obowiązuje. Bóg, na przykład, jest absolutnie fundamentalny dla wszelkiego istnienia i dlatego przekracza wszystkie dualizmy i dychotomie.
W świecie bez przyczynowości nie da się postawić pytania o przyczynę odpowiadającą jakiemuś skutkowi. To logicznie oczywiste. Mimo to, my — przyzwyczajeni do rzeczywistości fizycznej, gdzie przyczynowość jest podstawą — nadal zadajemy pytania w kategoriach przyczyny i skutku, nawet wobec sfery, w której to nie ma zastosowania. To jest irracjonalne. Rozum wymaga, byśmy uznali nasze obiektywne ograniczenia poznawcze.
Czy ludzkość może kiedyś osiągnąć taki poziom zrozumienia, że natura Boga stanie się jaśniejsza? Być może wtedy ujawniłby się sposób Jego istnienia. Jednak wszystkie dotychczasowe przełomy w wiedzy dokonywały się w kontekście rzeczywistości fizycznej. Aby dokonać przełomu w zrozumieniu Boga, należałoby przekroczyć ograniczenia narzucone przez nasze istnienie w fizycznym świecie — świecie, który skazuje nas na kategorie przyczynowości, przestrzeni i czasu. Ponadto Wszechświat stanowi horyzont, poza który nie jesteśmy w stanie wyjrzeć, co naturalnie ogranicza zakres empirycznych metod badawczych. Może pewnego dnia zdołamy złagodzić te dwie słabości, ale to odległa perspektywa o z natury ograniczonych rezultatach.
Odrzucam koncepcję „causa sui” w odniesieniu do Boga, ponieważ oznaczałoby to stosowanie logiki przyczynowości do Istoty, która zasadniczo wykracza poza te kategorie. Mówienie, że Bóg jest swoją własną przyczyną, sugerowałoby, że jest także skutkiem. To przeczy mojemu rozumieniu Boga jako bytu poza czasem i przestrzenią, poza przyczyną i skutkiem, poza istnieniem i nieistnieniem.
Nie możemy bezpośrednio poznać natury Boga, więc w najlepszym razie możemy jedynie zarysować jej ogólny kształt. Dla mnie częścią tego zarysu jest to, że Bóg istnieje. Nie potrafię wyjaśnić jak — czy stworzył sam siebie, jest bytem koniecznym, czy czymś jeszcze innym — wiem tylko, że istnieje, bo inaczej nie istniałby Wszechświat, Ziemia, moje mieszkanie ani pióro, którym piszę. Metarzeczywistość nie jest pusta. Nie wiem dlaczego, ale muszę uznać to za podstawowy fakt.
Dlatego uważam pytanie „Dlaczego istnieje coś, a nie nic?” za źle postawione. Skoro Bóg wykracza poza przyczynę i skutek, nie możemy poznać przyczyny Jego istnienia, czego wymagałaby fundamentalna odpowiedź. Samo stwierdzenie „istnieje coś, a nie nic” niesie jednak głębokie znaczenie metafizyczne.
Innymi słowy, gdy formułujemy pytanie „Dlaczego istnieje coś, a nie nic?” w kategoriach kauzalnych, brzmi ono: „Jaka jest przyczyna pierwszej przyczyny?”. Ale „pierwszą przyczynę” definiujemy jako coś, co nie jest skutkiem. W ten sposób pytanie staje się wewnętrznie sprzeczne. Próby użycia innej terminologii również się nie powiodą, bo samo pytanie wyrasta z pojęcia przyczynowości. W rezultacie jest ono absurdalne.
Tekst w języku angielskim: Why there exist something rather than nothing?